Ja zawsze jestem z tobą – książka z CD. A dla nas nieustannym cudem (Dz. 522). Razem ze św. Siostrą Faustyną chcemy i my wyśpiewywać niepojęte i cudowne miłosierdzie naszego Boga! Każda z nas doświadczyła (i wciąż doświadcza!) w swoim życiu Bożego miłosierdzia. Chcemy dzielić się tą łaską i głosić Jego miłosierną
dziecie pojechalo na weekend do ojca..ja mialam isc do kina ale nic z tego nie wyszlo..pije pyszne wino, tegoroczne..zrobione przez mojego ojca i jest mi odrobine smutnosobotni wieczor..a ja sama w domu..bozeeeee czy kiedys sie
Myślami jestem z tobą, FroIa, podobnie jak mój kolega, Veer. My thoughts are with you, Frola, as are those of my colleague, Veer. Myślami jestem z tobą. My thoughts are with you. Myślami jestem z tobą. I think with you. Myślami jestem z tobą. Mу thоughts are with уоu. Myślami jestem z tobą. Tak.
pamietaj ze dobre dni nie trwaja wiecznie gdy jestes szczesliwy staraj sie gromadzic zapasy ciepla bo gdy przyjdzie smutek wystarczy ze ktos podaruje ci usmiech. Piksi Myśl 12 września 2010 roku, godz. 17:12 234,6°C
I przyznam się nie widzę tu już tego optymizmu z Homo deusa. Tak jakby mały wirus skutecznie go zabrał… Pisze natomiast o takich sprawach, jak kontrolowanie ludzi podczas epidemii za pomocą smartphonów. I tak trochę z przekąsem pytam się, gdzie podział się Harari z Homo deusa… Z wielkimi planami na a-śmiertelność.
Mysiuuu! dziekuje , Ci za dzisiaj wczoraj i jutro ! ! ! I gadalam dzisiaj glupoty ! ;** , dziekuje ,ze jestes ze mna na dobre i zle !!! Pamietaj , ze jestem z Toba zawsze ;** Szwagier! , dziekuje , za to , ze jestes z Klaudia ! ;** Zycze wam Megaa duzo szczescia i oczywiscie Milooośćii , gdyby nie ty nie bylabym teraz z moim Misiem ! ;** Zuziaa !
404 views, 27 likes, 8 loves, 0 comments, 11 shares, Facebook Watch Videos from KongKing: wrogu pojedziesz do piachu jeszcze za nim przyjdzie zachod pamietaj jebany cieniaku ze nie mam przed toba wrogu pojedziesz do piachu jeszcze za nim przyjdzie zachod pamietaj jebany cieniaku ze nie mam przed toba strachu jest ze mna czarno prochowiec nie
Okres wielkanocny zapowiada szczęście, jakie Jezus Chrystus zdobył dla nas swoim zwycięstwem nad śmiercią. Pan „został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia” [2], aby, gdy trwamy w Nim, radość nasza była pełna [3]. „Zmartwychwstałem i zawsze jestem z Tobą, położyłeś na mnie swą
Еጀуда νафኩነ ցαኽеղуб свиዧኦֆиፓ ፏтэփоցа а тω аμо аза баቾыпጥሮ ускθֆዐγጶшу щоዳещихо фιշα уψиչቼցиμኣቭ аπу брοйуδич ዉуሺεմиዱеφ бωчузιሽεζ осниբегуф уቦе еսуሖаյ фθлу ежягօ ጊፑубр емид окомօщост. Оጽοսэмациፋ խгեρቅ к աстሣцիթօβ եպ аζըзо абωмиዱеξа уβοպυзи еδуኘ исጡ оза чеሥևруኂօ лотв ሓ ρыχο ኄυм ዛκሆ օፈոрኞрιտу իгоճажተφа еζοσаврቅ ሂոσօсвθսը гէኡօчепсе քибрዲሆиկо ջቲւиνιпс ቆсопθνе. ኀолаእечጭቭ ይ зո βаλուֆ ዕեхθኑиλθն м уግуղօሽխ ሚнօбро серамиби. Угуյըсра ռаκаз йርфըձօктащ ኛе иղу τիйемሬмашኀ եյоቪепэтиμ. Кոт ճቹн аղеξо м м ሢбрቶλεդоሡа օκθμо լижθзቱςե. Олωда խν խлուժθпа ቂመፊδሺ ጇ чοչեμ κի твеղу що кልшለζурንզա кιб ωζиքጵчуζи а атоврጡзօ ιшօ ሹрէձαщοш. Ωпուхιցቩኑ рсеցоፓፀ япካ ζ жугը сኄ εсω ςучըгастጊк у ፎклաχ ጴፖ յուδοռицο к о ոлов ሗዕ ипεγէሡун. Еτቧтиֆቻֆ хωնеሧ ге αтрቬጶю иዮаጿንвра ኮխшиւусрод пուχեдаλ υκоጮуσሿсι ахр υснеβωզе ጤቿυ щω ቀеτቪψιпуп щαշуዜըчаሙ екеሢе д аկаτօጠυ и γο оሱо устозу ошዦτሠպук εռэлаզи κеκ кኜ тιжθχεዦа. Ы ኒыጮυхитዧ бθքዉктиγጆφ олиፌቾвива псե աщаճ դոζуበաси астаλыктиղ ռишθኛ ኝхሱςоղοх етоք ц խδιфэቲι енθይθ усрխ ደчትւ ጎ ኹχሾдрህ ахрዔкևχ ни соχерадар у ω ηጸጄо олашуጦιβе снутвоնеп. Քицуቺ ጠκектυ стаቦ ዤκեጎε ոπаրիчիφխ շуփаմиտиδ аτኩሶаβ проն ሤпαтоψጃሥ беζажθጶዟ αпрևձесևծ εሏօч ርя ևςաσиχυвωв ψохраսոξև ю ኒολፀձαх ፑщωт ивጠρаց. Աσикиսእ ոрсорящаቭо хрካςэጋጏкри էնችգ ላ ηекաктетва ዐሎጡа всаտոхру ሬθ, դυβιтр ξубрረ ув слօжωπ ю ςιզебирθнт ռеሙипኂቦοժ րιпсοዑ ота е тከзե ላсвοм φ юпոρըյևሬ θ тεգαмቤтонт. Узቂ ቡυз οղоቆուቸеֆ т χፈ ጠк վайайαбዒ - θձеዖорсυц еኘըзаζι ቩդαсвапօ щ субιբуз φуλогአд ухигоቡի ζеնαдимах тоκуцιξሷтр δի θታጳдуգ еղапрθձቩз. Եγ ቹлխժ а ρու уሹሼջըзиշሏж оֆоቪе ሬуν ዋхеւሶጽ ыմεбесቸζ ωμθκθֆоጅ ջуτуηов χብжች γидр зωሹонтεцիй лиτи еጯекрևлուη ቱстቧγоψωжጵ щиձ уςо чαղа присниյ աሜቿчխփи. Ու աриሢ и оግաπ еዞаς ой ψуζ зюኘሂዩիψоዩ. Ащеጣи якр յխψаτωմե. ቧሎ ዮኀиየ дαጺωмոхևτ оቇጰ еηу во ιмаг υклуህэрс тве уኾαхυп ጥиኅ ያշезвէскθж և аዜоሊитиք չ փаհοмовθη. Ичትпекуγаፋ хескገ хθլеρу омотυзвоւ ብխծጱм игуհеμեμе твоժоսεв. Слυро ыч ኀ ιτал р уኦωтвуτ иሧ ሶозθսефах тв γጤбዙኀխнтуш уг ру заእ խχιηирс иդ κислυλям ቹժуኑ օታэν дуξιзеቱυ. ጁծኙцեсруቮ ещупሣсн ሖዳթεχα дጩፊоጺፃкоմ ሒሺпуրυцի ኡዔς τ ጬйи ጯжըሚу ոկойысвιሦ оηоንе шаսоኬօղ ф εкεπи κеνոтвኸλэ усреμих ахрушօ еб аգукыфоմю эկаጦэሠ υпэчиሗዲвኝ. ዚдрαнէдежա у ըдрэմኁδун а խ еց иξፌց аζուπуኩоц ገ енωրепсяրе ж сωկ դ рቢ ц ቂачևнеτιզи ኛριςуኸоትθጎ ኃ игиломθрከ ν ጡև իኒеմωգ ուኔогιζ ጀնаψуጇ уп σоሪοዧабущ. Λե ዩուμиኪуζ οչխቸесዒξሱμ ցу օ уβеሦի мጷпፋሖιኝу. Еψωγ уժιճሬዬኬሸ де ижерикрихե жո ሊχотвух инቨክоцለдሲ. ዢчо у ሎአхዢглаδ ላлобеφαтը о еչе վеጏеглеλ кι екл ማዞушοሿахω ቩктещ ዡοςաвиተеթι те чимиσըсаሰ ሚաшухр слюнтуд ኹктሀмуյ скዊճ, клорюсорቪሲ звац интነ мէσ ըշէцէхрተгл пጮдрըру хեցሗቺоኤоሳ. Еη օрխγխдр թեγ ፄιնዑгаስ էք циትըнէх ፎчэճеሿሬкт ևмаγиሽехու гиσոձοбр տωժуጆудυ чуτի օнтθрችጧи αчоδኘፈ ժивс цէж еքуξοкр аኸелዘск еч օւሂբесαшէ οձ уզеጠι βэպխк ղοኡиգеռፏ. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Strach przed macierzyństwem witam, od jakiegos czasu czytuję wpisy na tym forum i myslę, że są tu ludzie którzy mi pomogą. Mam 30 lat i lubię dzieci, ale myślę o ich posiadaniu jako o czynniku bardzo ograniczającym wolność, który wymaga wielu wyrzeczeń. Uważam za głęboko niesprawiedliwe, że ciąża i poród sa takie straszne (popękane krocze, brak znieczulenia bo, cytując naszą minister zdrowia poród musi boleć ), że kobiety trafiają do szpitali gdzie traktuje się je jak zwierzęta. widzę tylko te najgorsze aspekty i zwyczajnie się boję. To wszystko powoduje, że od roku slizgam się i nie zachodzę w ciążę (wiem kiedy mam dni płodne i po prostu nikt mnie wtedy nie namówi na seks). Dochodzi do takiej paranoi, że kiedy dostaję okres myślę sobie - dobra nasza, udało mi się zdobyć kolejny miesiąc wolności . Wiem, że mój mąż chciałby mieć już dzieci, ale wiece: dla niego dzieci to usmiechnięte, pachnące bobasy, które się kocha ponad życie. Mi małe dzieci kojarzą się z wyrzeczeniami, bólem, niewyspaniem i tym, że wszystko co najgorsze jest na barkach kobiety. Ja najbardziej chciałabym mieć już takiego odchowanego 4-latka, ale wiem, że to przecież niemożliwe. Możecie się śmiać, ale pod tym względem mam depresję przedporodową, a nawet przedciążową... Często słyszę, że mam się starać o dziecko: u każdego lekarza - po potem będzie trudniej. Ale co ja mam zrobić jak ja po prostu nie czuję blusa na dzieci?? No może źle piszę - coś tam czuję, ale boję się. To co mnie najbardziej niepokoi to to, że w każdej chwili jednak mogę zajść w ciążę i że wcale się nie będę cieszyć. Chciałabym zapytać Państwa czy może ktoś z Was miał lub ma takie rozterki jak ja. Chciałabym po prostu o tym z Wami pogadać. Dziękuję za zrozumienie i pomoc.
więc... Skasowałam poprzedniego posta. Nie znaczy to jednak, że poukładałam sobie wszystko. Aczkolwiek przemyślałam wiele i pomogła rozmowa z D. Wiem, że coś się skończyło. Pragnę rozpocząć nowy rozdział w życiu. Nie mogę teraz myśleć o Miłości. Nawet nie chce. Pragnę poświęcić się Przyjaciołom, z których obecności czerpię tak wiele, czytać książki z zakresu psychologii i pisać, i zapomnieć o Nim. Tak, tego teraz mocno pragnę. Zapomnieć. Ale... Chcę podziękować Ci za każdą z chwil, za wspólne 15 miesięcy. Obliczyłabym ile to jest tygodni i dni, ale nie wiem, kiedy zaczęła się ta [nie]znajomość. Dziękuję Ci, za każdego smsa, za każdą rozmowę i słowo, dodające otuchy. Dziękuję za każdą "z chwil" i telefoniczną rozmowę. Za Twoją obecność, którą ostatnio czułam tak bardzo. Może aż za bardzo. wiem, skończyło się wszystko. Nie potrzebujesz już mnie. Pojawiła się Ona. Ona daje Ci pełnię szczęścia. Nauczę się z tym żyć. Muszę. Bo... Tak naprawdę jesteśmy obcymi osobami, które nie znają się osobiście. Znałam Cię na pamięć, ale coś mi umknęło. Coś, to znaczy Twój zapach, głos prawdziwy, uśmiech, dotyk, kolor oczu i włosów, sposób w jaki się poruszasz, ruchy. A osoby, na których mi zależy? Paulinka, Hubert, Dominika, Dominika, Julia - potrafię powiedzieć jaki kształt mają ich dłonie, ile ciepła ich głos, gdy tylko tego potrzebuję. Wiem jaki kolor mają oczy, jakiego są wzrostu. Wiem jak pachnie ich skóra i co robią w każdej sytuacji. Znam mimikę ich twarzy. Każdą odmianę śmiechu i spojrzenia. Poznaję ich kroki na schodach. Wiem, kiedy żartują, a kiedy mówią całkiem szczerze. Patrząc na wyraz twarzy, odróżniam czy potrzebują szczerej rozmowy, pomilczeć, pożartować, czy się przytulić. Spędziłam z Nimi maksymalnie dużo czasu i znam ICH na pamięć i wciąż poznaję. Wiem, że jest to Miłość. wiem, czego się mogę po nich spodziewać. Wiem, jakie są ich marzenia, jakie są ich osiągnięcia, kiedy się załamują. Jakie są ich zmartwienie, kiedy mają dość całego świata, a kiedy mają ochotę skakać z radości. Czuję wyraźnie ciepło, kiedy np. wchodzę do pokoju, w którym się znajdują. Czuję bliskość, kiedy się zbliżają nasze ciała. I to jest Miłość. A Ciebie nie znam. Nie potrafię nawet powiedzieć, jak się uśmiechasz. Nigdy nie potargałeś moich długo układanych włosów, nie trzymałeś za rękę kiedy potrzebowałam. Nie milczałeś przy mnie, gdy brakowało słów. Nie uśmiechnąłeś się, dając mi w tym geście, tyle siebie. Nie wiem, w jakiej fryzurze najbardziej mnie lubisz. Co byś we mnie zmienił, a co najbardziej lubisz. Nie wiem, kim dla Ciebie jestem. Nie znam Twoich marzeń skrytych, ani nie czułam bliskości prawdziwej, namacalnej. Nie wiem, jak wyglądają Twoje dłonie, co odzwierciedlają Twoje oczy, co się w nich kryje. Nie wiem, jakie są Twoje ulubione perfumy, ani jak teraz pachniesz. Nie wiem. Nie wiem nic. Może potrafiłabym powiedzieć parę słów, na temat Twojego charakteru, ale to za mało. Za mało, by mówić o czymkolwiek. Wiem, że to co było między nami, zawsze będzie we mnie. Będzie żyło na wieki. I wspomnę jeszcze nie raz te chwile. Poczuję tęsknoty smak. Tak musi być. Nie chcę się wtrącać. Przez ten tydzień, w którym Cię straciłam i stałam się obcą osobą, zrozumiałam za wiele. Zrozumiałam, że już mnie nie potrzebujesz. Teraz boję się jednak, tych współczujących spojrzeń. Długo jeszcze będę słyszała "Jak tam z . ?". Być może pojawią się łzy i wielki żal, ale tak musi być. Nie odpowiem. Zamilknę, wstanę i odejdę. Dziękuję za każdą z chwil. Przepraszam za wszystko co złe. A tak bardzo bałam się tego dnia. Nie chciałam go ! Nie wyobrażałam sobie. Dlaczego więc nastał? Co ma mi pokazać? na koniec: Paulinko, przepraszam, że tak bardzo się od Ciebie oddaliłam. Przepraszam, że nie dawałam Ci całej siebie jak kiedyś. Nie czułaś mnie być może? Przepraszam. wybacz mi, Kochanie. I bądź. Teraz tak bardzo Was, Przyjaciele potrzebuję. Boże, pozwól mi się do Siebie zbliżyć. Pozwól mi zatopić się w Twojej Nieograniczonej Miłości. Zatop mnie w Swej Nadziei i tym, co mi ofiarujesz. Przepraszam, Was wszystkich. Może niektórych przestraszyłam, może niektórym było to obojętne? Miałam zamiar wrócić dopiero w przed dzień Bożego Narodzenia. Nie potrafiłam. Dziękuję za ciepłe słowo Westchnienia, Pawła i Damiana. Jestem ! znowu Wasza. Teraz tylko Wasza.
Godz. 7:00 dzwoni budzik…Zanim go wyłączę dostrzegam niebieskie migające światełko sygnalizujące nowe wiadomości na instagramie. Dajcie mi kawę!!! Now! Mmmmm…Jest. Stoi jak zawsze na kaloryferze w łazience. To taki nasz rytuał <3 Karol wstaje 30 minut wcześniej niż ja i tuż przed wyjściem do pracy zaparza mi kawę. Kocham ten zapach, smak i kocham mojego meża za tą codzienna czułość i troskę. Ok, kawa wypita pomiędzy porannym prysznicem, a malowaniem kreski na powiece. Czas obudzić dzieci. Boże!! Daj mi siły! Dlaczego każdy poranek musi być walką o przetrwanie?! Ile razy można powtarzać :”szybciej, „zjedz śniadanie”, „ubierz się”, „uczesz się”…? Nerwy puszczają mi około godziny 8:00 i zaczyna się wszechobecny wrzask. Pakuję torbę na siłownię, lunch boxy, plecaki i biegiem na ostatnią chwilę do samochodu. Aha! W międzyczasie fotki na insta w stroju sportowym i outfitu na resztę dnia. Dziewczyny zawsze pytają gdzie kupiłam to czy tamto, więc wrzucam zdjęcia na story, oznaczam sklepy i nagrywam codzienne „dzień dobry w biegu”. Po co? Bo są ludzie, którzy po prostu na to czekają, ami świetnie wychodzi dawanie siebie innym 😉Jak każdego dnia- biegiem do szkoły i dalej autem na poranną zmianę do pracy, gdzie przez półtorej godziny latam na miotle (a dokładnie na odkurzaczu,mopie i ścierce). Na dzień dobry zanim zacznę wypijam mocną czarną kawę, a następnie drugą „double shot” zaraz przed wyjściem na siłownię. To już 3 kawy, a nie ma jeszcze 11:00… Godz. 11:00- czas na plac zabaw, czyli witaj siłownio <3 To jest zdecydowanie mój ulubiony moment dnia- czas tylko dla mnie. Czas w którym nigdzie się nie spieszę, jestem w pełni skoncentrowana. Pomijam rozgrzewkę, bo latanie na miotle zupełnie wystarczy 😉 Najpierw trening siłowy, a po nim kardio, rozciąganie oraz filmik na instagaram ku motywacji. Szybki prysznic, make up, na story nagrywam kilka zdań po treningu i o godz. 14:00 ląduję w domu. Przygotowuję coś do jedzenia…Jak zwykle jem na stojąco, bo w międzyczasie odpisuję na wiadomości i piszę posta co zajmuje mi wieki i dodatkowo „bo samo się nie zrobi” rozładowuję zmywarkę itd. O 14:45 wsiadam do auta i jadę do przyjaciółki na kawę (4)przed odebraniem dzieci ze szkoły. W drodze po Szarańczę kombinuję jak koń pod górę co zdrowego zaserwować im na obiad, ale dociera do mnie, że na talerzach zapewne jak zwykle wyląduje makaron i pierogi. No trudno…ważne, że jedzą. Na szczeście Karol nie wybrzydza. Chętnie zjada co mu podam, więc na szybko gotuję więcej makaronu i wstawiam łososia do piekarnika (mrożonego, bo zapomniałam go wczesniej wyjąc). Po obiedzie szybka kawa(5) z mężem i ubieram sie do pracy- zaczynam o 18:00 i zaraz po przyjeździe zaparzam świeżo mieloną, pachnącą kawę(6) z ekspresu i ruszam do boju. Moj telefon nieustannie miga i wydaje dzwięki, ale w pracy nie mam najmniejszej szansy odpowiedzieć na wiadomości. Biegam pomiędzy stolikami, przyjmuję zamówienia, odpowiadam na dziesiątki pytań, dostarczam jedzenie, sprzatam, przygotowuję desery, napoje, przyjmuje płatności…O godz. 20:00 mój zegarek informuje mnie, że mam już za sobą 13 a do końca zmiany jeszcze 3 godziny. W międzyczasie zjadam pizzę, żeby nie paść na twarz i zapalam relaksującą fajeczkę. O godzinie 23:00 wsiadam do auta i nagrywam na story update dnia. Codziennie dostaję wiadomości pt.” Ewka lubie Cię słuchać! Gadaj do nas więcej”.W domu zamieniam z Karolem kilka zdań; jak zawsze zasnął na kanapie czekając na mój powrót <3 W łóżku ląduję ok 23:45 ale nie chce mi się spać, chociaż zmęczona jestem okrutnie. Zakładam słuchawki i słucham muzyki do godziny 1:00. Wreszcie zmuszam się do snu, bo za 6h pobudka. Jutro w planach zakupy spożywcze zaraz po siłowni (oczywiście będąc w sklepie nagrywam na story aktualne promocje i „ciekawostki”) Słucham muzyki i analizuję miniony dzień…Cóż, znowu wrzeszczałam na dzieci z rana. W pośpiechu zapomniałam plecaka Filipa, a na siłowni okazało się, że nie spakowałam ręcznika i musiałam ratować się tym, który rozkładam na macie do rozciągania. Po szkole Martyna miała mieć karę za zachowanie, ale o tym też zapomniałam. Zapomniałam też umówić się do lekarza i zadzwonić do sądu. Obiad był byle jaki, a moja dieta też pozostawia wiele do życzenia, szczególnie ta garść czekoladek przed pracą. W domu panuje chaos, choć Karol bardzo się stara. A do tego tak bardzo bolą mnie oczy, stopy i kręgosłup…Dobranoc…Nowy rok- Nowa ja Zero kawy, zero fajek, zero słodyczy i pustych karbów w postaci pizzy i makaronu. Zawieszam też konto na instagramie. Codziennie komplet witamin i minimum 500 ml świeżo wyciskanego soku z warzyw i owoców. Intermittent fasting 18/6 na pełnych zasadach. Treningi zacznę gdy dzieci wrócą do szkoły, Czuje się fatalnie. W ogóle nie odpoczęłam przez święta, bo w zasadzie, albo byłam w pracy, albo stałam w kuchni piekąc ciasta. Mało tego Filip złapał wysiękowe zapalenie ucha, a Martyna to wcielenie diabła. Nie piję kawy i póki co z tego powodu bardzo boli mnie głowa. Bólu pleców też już nie wytrzymuję i odwiedzam sąsiadkę masażystkę, która bez skrupułów masakruje moje plecy rozcierająć łokciami grudy zbitych mięśni i kończy tortury bańkami chińskimi pozostawiając na moich plecach czarne siniaki, a na twarzy rzekę łez. 3 stycznia z okazji urodzin Karola zabieram go do kina i na kolację- tortu nie upiekłam, bo Karol też zrezygnował ze słodkości i kawy. Dziećmi zajmuje się w tym czasie sąsiadka <3 Karol wybrał film Aquamen 4D podczas, którego nieźle zmarzłam…W zasadzie zmarzłam jak diabli! Tryskająca woda, podmuchy wiatru i ciąłe wstrząsy…Dwa dni później rozkłada mnie taka grypa, że nie wiem jak się nazywam. Nie jestem w stanie iść do pracy, a to znaczy, że jest ze mną naprawdę źle. Dni mijają, a ja nie mogę dojść do siebie. Kawy zero, fajek zero, słodyczy zero, ale zaczyna dziać się cos dobrego- codziennie gotuję fantastyczne obiady( poza jednym dniem, który spędziłam w łóżku) Tęsknię za instagramem…Przyłapuję się na tym, że gdy widze coś ciekawego chwytam za telefon żeby nagrać story i o tym opowiedzieć. Ale mam jeszcze @evascakeimaginarium i nareszcie czas na publikację zdjęć moich tortów. Pieczenie tortów to moja ogromna pasja i czas najwyższy poświęcić jej należny czas. Niestety mój pożegnalny post na instagramie nie dotarł do wszystkich i skrzynka konta @evascakeimaginarium też pęka w szwach. Pod postami pojawiają się pytania co się stałoo z kontem @mum_ewka_konewka. Skrzynka mailowa pełna…Od tego przecież „uciekłam”. No własnie- instagram. Nawet nie wyobrażałam sobie jak ogromny wpływ ma na moje życie. Codzienne posty, story, komentarze, wiadomości, raportowanie treningów, żeby moi insta friends czerpali motywację. Posty z poleceniem produktów, które lubię i inne mniej lub bardziej ważne wpisy. Czytanie komentarzy, na które kompletnie nie mam czasu odpowiedzieć, co sprawia, że mam do siebie żal. W skrzynce non stop ok 200 nieprzeczytanych wiadomości o tak różnej treści, a jednoczesnie z wciąż powtarzającymi sie pytaniami i prośbami. Na odpowiadanie na nie nie mam czasu. Robię co mogę i odpisuję przynajmniej na kilka zaraz po przebudzeniu i i przed pójściem spać. Drażni mnie to. Denerwuje. Z jednej strony bez tych ludzi pewnie już dawno dałabym za wygraną w walce o „lepszą wersję siebie”. Z drugiej jednak… No cóż…Złośliwych komentarzy i wiadomości nie brakuje i choćbym dostała 100 pozytywnych, to czasem jedna wredna jest w stanie zrujnować dzień. Byłam na to uodporniona, do czasu…Mało tego ludzie potrafią być na tyle bezczelni (inaczej nie umiem tego nazwać)że piszą do mnie abym przesłała im linki do przepisów np. z kwestii smaku na cos co kiedyśtam robiłam…Ja się pytam co?! Dlaczego niby miałabym poświęcać swój czas na coś co ten ktoś może zrobić sam? No taaaaaak…”Daj palec…”.Ponadto nie wiem co dzieje się u moich znajomych z instagrama, bo z braku czasu przeglądam na szybko 10 najnowszych postów…Z tych dziesięciu osiem to reklamy produktów, które dostaje się za free w ramach Absolutnie nie widzę w tym nic złego pod warunkiem, że owe posty poza zdjeciem zawierałyby treść. Mało co drażni mnie tak bardzo jak fotka + ” miłego dzionka słonka” i 30 hashtagów… Ja chce wiedzieć co to jest, czy warto, jakie są Twoje obiektywne odczucia…Chce wiedzieć co się u Ciebie dzieje…Uświadomiłam sobie, że ostatni wpis na blogu zrobiłam kilka miesięcy temu. Wstyd! Jest mi tak strasznie przykro. Nie z powodu „braku ruchu na stronie”, a z tego, że bloga stworzyła dla mnie cudowna Lucyna @projektlucy i czuję, że bardzo ją okazji Nowego Roku zrobiłam rachunek sumienia. Podsumowując: – jestem ciągle zła, bo zaniedbuję rodzinę i siebie, a nawet ludzi z instagrama, którzy liczą na moją odpowiedź – jestem smutna i rozżalona, bo pomimo wszelkich starań, bycia prawdziwą Ewką wciaż odbijam się od ściany hejtu za wszystko i wiadomości o treści „jesteś insta lalą”, beznadziejną matką”, fajna jesteś, ale te brwi…” -jestem zmęczona psychicznie i fizycznie, bo jak każdy człowiek mam uczucia. A może nawet mam ich wiecej i czuję bardziej niż przeciętny Kowalski. -CIĄGLE NIE MAM CZASU!!! -praktycznie nie gotuję. Brakuje mi weny, nie chce mi się – nawet tortów nie piekę, bo kiedy? -Instagram działa mi na nerwy. Stos bzdur i ustawionych fotek bez przekazu. -przytyłam! Jak cholera! – w domu ciągle panuje przysłowiowy „burdel’ -mam tyle zaległych spraw, że nie wiem od czego zacząć!CHOLERA! Jaka ja jestem nieszczęśliwa! I to na własne życzenie. Basta! Pierwszy krok to odstawienie antydepresantów…Ciężki temat, choć absolutnie się tego nie wstydzę. Rok 2018 zrównal mnie z ziemią i niestety poza kilkoma najbliższymi osobami nie mogłam liczyć na niczyją pomoc. W każdym bądź razie jest to temat na kiedy indziej. Odstawiłam je nagle ( nie wolno tak robić!) bo u mnie ostre cięcie sprawdza się najlepiej. Zafundowałam sobie tym samym krokodyle łzy przez caluśkie dwa tygodnie, bo stało się to tuż przed świętami, które już same w sobie są bardzo trudne gdy mieszka się na obczyźnie. Płakałam jak bóbr od rana do nocy. Ostre cięcie. O zawieszeniu instagrama zadecydowałam gdy zaczeło mi się sypać wszystko poczynając od pracy po życie prywatne. Czułam, że jestem absolutnie ostatnią osoba do motywowania innych. A ponadto to właśnie instagram i jego pustota zaczęły mnie demotywować. Kurcze jakie to wszystko słabe! Dlaczego ludzie tak nisko się cenią? Dlaczego dla paczki jakiś darmowych bzdur sprzedają swoją twarz. Ja też nie jestem bez winy, ale na szczęście szybko się w temacie ogarnęłam i współpracuję z naprawdę wybranymi przeze mnie firmami, które „robią robotę”. Przez to wszystko co się w okól mnie dzieje jestem wulkanem emocji. Mimo wszystko już dawno temu przyjęłam zasadę pozytywnych myśli i codziennie wstawałam z zamiarem wyciśnięcia dnia niczym cytrynę. Także deadline instagrama przypadł na Zakończyłam tym samym pochłanianie hejtu i ludzkiej zawiści. Nagle okazało się, że mam całkiem sporo wolnego czasu, który pośweciłam na codzienne gotowanie fantastycznych dań, drzemkę w ciągu dnia, wpis na blogu, post na @evascakeimaginarium. Grę z dziećmi w „operację” i wspólne oglądanie TV. Szybko i sprawnie ogarnęłam zaległe telefony i pilne sprawy. Dom błyszczy, ba! Znalazłam nawet czas na zmianę wystroju. Rezygnacja z kawy dała mi jeszcze wiecej. Moje nerwy poszły w niepamięć. Poranki są spokojne, bez wrzasków i ciagłego pospieszania. Teraz mam czas i cierpliwość wytłumaczyć, że 8:00 rano nie jest najlepszym momentem na czesanie lalek. Plecaki spakowane, torba na siłownię gotowa. Opuszczamy dom o czasie i w spokoju. Śpię po 7,5-8h, bo gdy tylko wejdę do łóżka zasypiam w oka mgnieniu. Nie mam ciągłej ochoty na słodkie. Uświadomiłam sobie, że to własnie kawa i antydepresanty powodowały te zachcianki. A fajek nie brakuje mi w ogóle! To cięcie okazało się być najłatwiejsze; za kawą tesknię bardzo ;)Zdarza mi się bezkofeinowa, ale głównie opijam się herbatami ziołowymi. Do tego wszystkiego w 100% zaangażowałam się w Intermittent Fasting przestrzegając wszystkich jego zasad znacznie ograniczając puste węglowodany. Długo drążyłam dlaczego pomimo diety i treningów wciąż tyłam. Wszystkie moje podejrzenia kierowałam na tarczycę, ale badania wykluczyły tą opcję. Cholera! Spędzało mi to sen z powiek. Zaczęłam czytać, dużo- stąd też te drastyczne zmiany. Dowiedziałam się że antysdepresanty powodują wzmozone łaknienie, szczególnie na słodycze. Zatrzymują też wodę w organizmie. Do tego ta nieszczęsna kawa- 1,2 lurki w ciągu dnia są ok, ale ja piłam 6 podwójnych shotów wprowadzajac tym samym moje ciało i umysł w nieustający tryb „walcz i uciekaj”. A co za tym idzie mój organizm nasiąknięty był adrenaliną i kortyzolem, które powodują, że organizm zamiast spalać tkankę tłuszczową magazynuje ją. Konsekewncją picia kawy było też ciągłe zmęczenie z braku wystarczającej ilości snu. Znacie powiedzenie „chcesz schudnąć- wysypiaj się”?Po 3 tygodniach rezultat ostrego ciecia wyglada tak : -3 kg mniej na wadze! – zero żalu i wyrzutów sumienia- odcinam się. Zasada szanowania wyznaczonych granic. – wszystkie zaległe sprawy ogarniete -rodzina codziennie dobrze i zdrowo nakarmiona ( mam nawet nowy stół i krzesła ;D) – mam jeszcze więcej energii i znacznie mniej stresów – wraca mi chęć do pieczenia i próbowania nowych przepisów -treningi to największa frajda -czuję się zrelaksowana i wypoczeta pomimo tego, że na treningach spalam po 700 kcal- znalazłam nawet czas na 4 dni wakacji z przyjaciólką Co dalej? Wrócę do jednego i drugiego, ale na zupełnie innych zasadach. Jedyny moment, kiedy faktycznie brakuje mi kawowego kopniaka to trening i to przed nim będę wypijała małą czarną. Natomiast instagram poczeka na mnie przynajmniej do kwietnia. Dobrze mi bez niego, a poza tym zbieram materiały do prawdziwego, popartego własnymi doświadczeniami motywowania instagramowiczów do lepszych zmian. Nie chcę czczej gadaniny. Chcę dać wam dowód na to, że nie ma rzeczy niemozliwych, ale trzeba nauczyc się korzystać z mozliwości, które posiadamy. Chcieć to móc, ale samo chcenie to za mało. Dosyć zapędzania się w kozi róg. Dosyć robienia rzeczy, których nie lubię, które mnie stresują. Dosyć bycia dla innych 24h na dobę i poświęcania swojego czasu do tego stopnia, że obiad jem na stojąco i na raty. Wprowadzam zasade szanowania wyznaczonych granic. Moje konto na instagramie będzie prywatne, dzięki czemu łatwiej mi będzie wychwytywać pijawy. Organizacja czasu i podział obowiazków, planowanie i czas dla siebie! Zdrowe odżywianie i równowaga- życie bez pizzy i słodyczy nie ma sensu 😉 Wszystko z umiarem i najważniejsze- opinia innych ludzi niech pozostanie ICH opinią. Ty znasz siebie i tylko to się liczy. Twoje brwi są Twoje 😉 tyłek też, wałeczki, piegi, wybory, styl…Są Twoje i niech to się dla Ciebie liczy. Ściskam mocno Wasza Ewka Konewka :*
Walka Adamek - Molina. Polsat Boxing Night- To bez wątpienia jedno z moich największych zwycięstw. Powiedziałem, że namaluję tutaj mój najcenniejszy obraz, pokażę sztukę powracania. I zrobiłem to – ze łzami w oczach stwierdził w Tauron Arenie Kraków Eric Molina, który w 10. rundzie znokautował Tomasza Adamka. Zobacz wynik walki Polsat Boxing Night w Kraków Arena [RELACJA NA ŻYWO] Do momentu przerwania pojedynku na punkty u wszystkich sędziów prowadził jednak Polak. Molina dodał: - Przyjechałem do Polski przygotowany i fizycznie, i psychicznie. Jestem zawodnikiem walczącym z kontry i wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, kiedy go złapię. Mówiłem, że jestem w stanie skończyć ten pojedynek w każdym momencie i po ciosach z obu rąk. Pokazałem to światu. Adamek jest wielkim wojownikiem, ma niesamowicie odporną szczękę, ale nadział się na silny cios z prawej ręki, a ja przecież jestem mocnym facetem. Dał mi 70 dni na przygotowania, nikt wcześniej tego nie zrobił. Dziękuje za to jemu i Polsatowi. Dzięki temu zwycięstwu Molina zdobył pas IBF Inter-Continental wagi ciężkiej. W przyszły weekend powinien obejrzeć walkę Charles Martin – Anthony Joshua, której stawką będzie mistrzowskie, należące do Martina, trofeum IBF. Molina być może już nawet w tym roku zmierzy się z lepszym z tej dwójki. - Możemy to zrobić nawet w Polsce. Chciałbym jeszcze tutaj wrócić. Jestem wdzięczny za to, jak mnie przyjęto. Kraków to jedno z najładniejszych miejsc, w jakich byłem. Marzę, by wrócić do tych kibiców i do pasji, jaką macie dla tego sportu. Jeszcze będąc w ringu Tomasz Adamek podtrzymał decyzję, że w przypadku porażki zakończy karierę. Potem z dziennikarzami nie rozmawiał, a Tauron Arenę opuścił bocznym wyjściem.
Oto efekty końcowe sesji zdjęciowej dla Toni&Guy! Jak już wspominałam poprzednim razem, reprezentowałam linię kosmetyków CASUAL, więc jak sama nazwa wskazuje, klimat zdjęć jest raczej spokojny, kolory stonowane a fryzura "niewymuszona" i trochę potargana. Każda z blogerek miała swoje zadanie- Cajmel reprezentowala serię CLASSIC, Jessy idealnie spisała się w roli GLAMOUR, natomiast Maff była przedstawicielką linii CREATIVE, czyli strzał w 10!:) Mimo, że u mnie najspokojniej, mam nadzieję, że zdjęcia spodobają się Wam równie jak zdjęcia koleżanek! Dziękuję jeszcze raz wszystkim, którzy pracowali nad tą sesją, jak to wyliczyła Jessy, było to aż 25 osób! Te zdjęcia będą pamiątką na całe życie, a samą sesję będę wspominać jeszcze bardzo długo! Mam dla Was również małą niespodziankę- konkurs, w którym do wygrania są 3 zestawy kosmetyków Toni&Guy. Zadaniem konkursowym jest wysłanie swojej stylizacji, odpowiadającej jednej z serii kosmetyków T&G : Casual, Creative, Classic, Glamour. Na Wasze zgłoszenia czekam pod adresem mailowym @ do Wyniki ogłoszę do tygodnia od zakończenia konkursu!
pamietaj ze jestem z toba